2 czerwca - wylot z Poznania liniami Euro Cypria (cypryjskie stewardessy czytające z kartki komunikaty po polsku, a la Benedykt XVI), przylot późnym wieczorem na lotnisko Chania. Rano w Polsce na termometrze było 9 stopni, tutaj, o godz. 23.00 czasu lokalnego - 20. W hali wita nas Pani z Rainbow Tours, informując, że autobus już czeka. Ma na liście może z 15 osób - kryzys albo to jeszcze tak bardzo przed sezonem?
Wychodzę przed terminal, zapalam papierosa i już mi się wszystko w środku cieszy na tydzień spędzony w tym bajkowymm klimacie. Jakaś pani rozgląda się nerwowo i pyta mnie, czy tu w ogóle można palić; pokazuję jej liczne popielniczki umieszczone na słupach i przy koszach na śmieci i wyjaśniam z uśmiechem, że to przecież Grecja :-).
Podróż autobusem do hotelu ma trwać pól godziny. Z przystankami przy prawie dziesięciu hotelach - a do każdego wychodzą każdorazowo 2, maksymalnie 4 osoby - przeciąga się do prawie półtorej godziny, jako że niektóre z hoteli ukryte są na wzgórzach nad główną ulicą turystycznych miejscowości i trzeba do nich podjechać wąskimi i stromymi uliczkami, otoczonymi z obu stron zabudowaniami, co nie jest łatwe dla dużego turystycznego autokaru, ale - jak się okazuje - nie jest też niemożliwe, nawet gdyby tak się na pierwszy rzut oka zdawało. Mój osobisty kierowca na ten tydzień jest przerażony - na co dzień nie prowadzi samochodu, a ja naopowiadałam mu przed wyjazdem, że na Krecie są fantastyczne drogi...
W końcu, mocno po północy autokar zatrzymuje się przed hotelem Eleftheria w Agia Marina, gdzie wysiadamy tylko my. Pani rezydent prowadzi nas do opustoszałego o tej porze hotelu, gdzie na ladzie w recepcji czeka na nas klucz i kartka z wskazówkami, jak dotrzeć do naszego pokoju.
Jesteśmy strasznie głodni i spragnieni - ostatni posiłek to malutka kanapka za 4 euro w samolocie, jakieś 4 godziny temu - a tu ani baru, ani tawerny, ani sklepiku, tylko cisza dookoła... Zostawiamy bagaże w pokoju (wydaje się bardzo duży w porównaniu z klitką, jaką dostałyśmy w zeszłym roku z K. w apartamentach Spiros i Soula w Lygaria pod Heraklionem; szybki rzut oka na łazienkę - jest wanna z zasłonką! Oraz ani śladu napisu, że nie wolno wrzucać papieru toaletowego do WC!) i ruszamy na poszukiwanie jakiejś jadłodajni, sklepu, czegokolwiek.
Hotel Eleftheria położony jest na wzgórzu nad typowo turystyczną miejscowością Agia Marina, ciągnącą się wzdłuż Old National Road na długości mniej więcej kilometra czy dwóch. Do "centrum" jest podobno ok. 900 m, przy czym na podawane na Krecie odległości należy patrzeć z mocnym przymrużeniem oka. Staramy się iść " w stronę morza", co wcale nie jest takie łatwe w ciemności, wokół żywego ducha, po bokach nieliczne zabudowania, gaje oliwne i niewielkie pola z jakimiś uprawami.
"Słyszysz? To cykady!" - mówię. Po podejściu bliżej do źródła dźwięku okazuje się, że to zraszacze na jednym z pól. Idziemy i idziemy, T. marudzi, że sama sobie będę jeździć po tych krętych drogach, a ja zaczynam się trochę bać, że się zgubimy i spędzimy całą noc na błądzeniu w ciemnościach. W pewnym momencie droga rozchodzi się na różne strony, wybieram jedną z nich "na nosa"; T. oczywiście wątpi w jego niezawodność i jak zwykle nie ma racji. Po jakichś 15 minutach docieramy do głównej drogi Agia Marina. Jest w pól do pierwszej w nocy, na ulicy prawie nikogo, tylko czasem przejeżdżają nieliczne samochody. Pytamy jakąś dziewczynę z psem, gdzie tu można coś zjeść, kręci głową i wskazuje nam jakiś bar w oddali, który "może będzie jeszcze czynny".
Jest to jeden z licznych barów przy głównej drodze miejscowości i - hurra! - jest otwarty. Zamawiamy po kanapce z serkiem i szynką, wodę, piwo i siadamy przy jednym ze stolików. Trochę dalej siedzi trójka osób rozmawiających po angielsku, więcej klientów nie ma. T. jeszcze trochę marudzi a ja? A ja jestem szczęśliwa, że jestem na Krecie, że siedzę sobie na dworze w środku nocy i jest mi ciepło, z głośników leci grecka muzyka i wiem, że cudowny tydzień przede mną...
Po zjedzeniu przepysznych kanapek, podgrzanych solidnie w opiekaczu i po wypiciu piwa, humor T. nieco się poprawia i wracamy do hotelu. Jest pod górę, ale nie tak stromo, jak rok temu w Lygaria. W hotelu zauważamy następne luksusy - ogromny balkon z widokiem na basen, dużą szafę, telewizję satelitarną (jest nawet BBC), suszarkę w łazience, wygodne, duże łóżko - nie spodziewałam się tego po 3 - gwiazdkowym hotelu, mając w pamięci o wiele gorszy standard apartamentów **+ z zeszłego roku.
Zadowoleni idziemy spać, bo o 9.00 rano mają nam przywieźć samochód z wypożyczalni...
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńCzy dysponujecie jeszcze jakimiś zdjeciami z hotelu Eleftheria?Wybieram sie tam w sierpniu z 2 letnią córeczką i troche się obawiam....Byłabym wdzięczna za jakiekolwiek informacje - im bardziej subiektywne tym lepiej;)
Świetny blog - przeczytałam prawie cały:)
Nie ma się czego obawiać, nie jest to luksusowy hotel, ale czysty, przyjemny, spokojnie położony, choć w odległości od plaży zmuszającej do codziennych spacerów :-).
OdpowiedzUsuńDuży balkon, spory pokój, wygodne łóżko, duża szafa, łazienka bez luksusów ale czysta.
Życzę udanego urlopu!